„Sen Kasandry” Woody Allena na naszych ekranach wywołuje rozbieżne opinie. Dla jednych jest to jeden z najlepszych filmów mistrza autoironii, inni widzą go jako przejaw silnego spadku formy i nawołują do powrotu cyklu neurotycznych bohaterów w roli głównej z nim samym. Jedni widzą w "Śnie Kasandry" moralitet z Dostojewskim w tle, inni mają go za thriller trzymający widza w nieustannym napięciu.
Historia dwóch braci , Iana i Terrego wplątanych w morderstwo, którego dokonują dla pieniędzy nie jest ani żadnym thrillerem, ani też poruszającym dramatem o problemach metafizycznych. Jest zgrabnie wyreżyserowanym, dobrze obsadzonym i zagranym filmem rozrywkowym dla trochę bardziej wymagającej publiczności. Pobrzmiewa tu trochę Hitchcockiem, ale nie jako mistrza suspensu, ale autora filmów dziejących się w eleganckich wnętrzach w których piękni i sympatyczni ludzie dokonują eleganckich jak oni sami zbrodni.
„Sen Kasandry” to film bibelot, bardzo dobrze wykonany, przyjemny w oglądaniu. Ani to najlepszy film Woody Allena , ani najgorszy.
Ale pozostaje pytanie : dokąd zmierza W. A. ?
Etykiety: bibelot, Kasandra, Woody Allen
Macieja Wojtyszkę znamy jednak głównie jako reżysera telewizyjnego, również autora książek. Z zaciekawieniem czekaliśmy na „Ogród Luizy”, filmu nagrodzonego na ostatnim FPFF, chociaż nie nagrodami głównymi. Historia dziwnej przyjaźni gangstera i niezrównoważonej psychicznie córki małomiasteczkowego notabla uznana została na ogół za rodzaj bajki, chociaż opartej na znanych nam dobrze realiach. Istotnie „Ogród Luizy” jest zbitką filmu sensacyjnego i delikatnej opowieści o uczuciu. Kiedy odrzucimy wątki obyczajowe i gangsterskie pozostaje związek między pewnym siebie przywódcą lokalnej grupy przestępczej a młodziutką dziewczyną, może chorą , a może zbyt wrażliwą. Maciej Dorociński , gwiazdor seriali policyjnych dostał nagrodę za rolę męską i istotnie tworzy nieprzerysowaną postać mocnego człowieka. O wiele trudniejsza do zagrania była jednak dla Patrycji Soliman postać dziewczyny nadwrażliwej , a może istotnie chorej. W tej grze opiekuńczo – miłosnej łatwo było przekroczyć narzucające się stereotypy wielu dotychczas zrealizowanych filmów na podobny temat . Dobre dialogi pozwoliły utrzymać to co dzieje się między bohaterami na takiej bazie prawdopodobieństwa, że nawet jeśli w tym konkretnym filmie obserwujemy coś co nie może się zdarzyć naprawdę – siedząc w kinie wierzymy w to. Rzadko w tak trudnej roli aktorce udaje się stworzyć postać dziewczyny delikatnej, z własną wewnętrzną logiką świata nie popadając w szarżę. Silny „Fabio” interesuje się czymś tak kruchym i niezrozumiałym dla jego świata, że wartym opieki.
Film Wojtyszki z pewnością słusznie nie dostał żadnej z głównych nagród festiwalu w Gdyni, ale na pewno równie słusznie dostał 2. nagrody specjalne . "Ogród Luizy" - rzetelność , sprawność, delikatność . Tylko tyle i aż tyle.
Etykiety: M.Wojtyszko, Maciej Dorciński, Ogród Luizy, Patrycja Soliman
„Juno” film Jasona Reitmana to jeszcze jeden wyróżniony film tegorocznych Oscarów, tym razem za scenariusz oryginalny.
Zapowiedzi filmu nie są zachęcające : problemy 16 latki, niechciana ciąża, aborcja, adopcja. Nudne kino społeczne. Ale Amerykanie nie mogą pozwolić sobie na zrobienie nudnego filmu o czymkolwiek. Tak jest i teraz. Ciekawa jest postać autorki scenariusza, Diablo Cody, która w Hollywood odbierała pozłacaną figurkę. Striptizerka, autorka popularnych blogów, w końcu autorka książki opartej na blogu. Tu ją wypatrzono i tak została autorką filmu nagrodzonego Oscarem za scenariusz oryginalny.
I tak wkraczamy do filmu obserwując Juno od sceny inicjacji przez jej wahania co zrobić z przypadkową ciążą, aż do decyzji o adopcji . Przypominamy sobie wszystkie ponure filmy jakie oglądaliśmy na ten temat ( włącznie z obsypanym nagrodami rumuńskim „4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni”) i stwierdzamy nagle, że ciągle się śmiejemy. Wspaniale zagrana postać Juno przez młodą ale doświadczoną już aktorkę Ellen Page, jej i rówieśników język , wyraziste, z ironicznym dystansem pokazane inne postaci tej historii. Tłumacz dialogów miał tu arcytrudne zadanie, jak przełożyć słowa i zwroty jakimi posługuje się młodzież amerykańskiej szkoły i tytułowa Jane, dziewczyna dojrzała co do oceny własnej sytuacji, ale dziecinna zarazem. Oglądający film muszą umieć szybko czytać by odkrywać dowcip i pomysłowość oddawanych przez tłumacza określeń.
Fabuła w końcu prosta. Jak powiedzieć „to” rodzicom, co z brzuchem w szkole, jak postępować z wybranymi, przybranymi rodzicami. Jednak rozwiązanie filmu ( nie landrynkowa scena ostatnia) zaskakujące, nie do pomyślenia w polskim filmie. Dlaczego „Dziecko rzecz ważna, ale niekonieczna”? Do rozwiązania tej tajemnicy miesięcznik Film zatrudnił czołową naszą feministkę Agnieszkę Graff, która w długim artykule wybrzydza i wybrzydza, ale przyznaje, że na filmie bawiła się świetnie. Nie zniechęcając się ogólnikowymi zapowiedziami, należy wybrać się na „Juno”, choćby po to by w dość licznej publiczności ze zdumieniem stwierdzić jakby komputerowo wygenerowane, polskie odpowiedniki bohaterów filmu. Czy te młode pary oglądają pikantny film na tematy okołoseksualne, czy szukają rozwiązania swoich problemów?